Wycieczka do Berlina i Poczdamu (12-13 marca 2016)
Początki Berlina, w postaci dwóch małych osad, sięgają IX wieku. Dziś jest miastem ok. 1,5 razy większym od Warszawy, zarówno pod względem powierzchni jak i zaludnienia. Jego zwiedzanie rozpoczęliśmy od obejrzenia pozostałości muru przez prawie 30 lat dzielącego miasto. Choć został on zburzony, pozostawiono w kilku miejscach fragmenty, w charakterze zabytków. Większość z nas wyobrażała sobie mur jako masywniejszy, a w szczególności wyższy niż można było zobaczyć (ma 3,5-4 m wysokości i grubość parkanu). Obecnie mur jest pokryty różnymi malunkami, dla których nazwa "murale" byłaby na wyrost. Dużo jest zwykłych bazgrołów, choć trafia się też coś ambitniejszego.W rzeczywistości był to cały kompleks składający się z podwójnego muru, urządzonej przestrzeni pomiędzy nimi, oraz wieżyczek obserwacyjnych. W innej części miasta pozostawiono właśnie fragment całej budowli. W tejże części znajduje się też muzeum muru, które zwiedziliśmy nieco później.
Tymczasem udaliśmy się na Plac Aleksandra, który jest w dużej mierze pustą przestrzenią, a najciekawszym na nim obiektem jest słynna wieża telewizyjna. Zapewnia ona widoczność do 50 km,czego o tej porze roku oczywiście nie sprawdzaliśmy. Jest też doskonałym punktem orientacyjnym podczas wędrówek po mieście.
Następnie wybraliśmy się na spacer główną aleją Unter den Linden, przyglądając się zabytkowym budowlom. Wiele z nich po wojennych zniszczeniach zostało zrekonstruowanych. Widzieliśmy odbudowę od podstaw Zamku Berlińskiego, dawnej siedziby pruskich królów. Jak można było zaobserwować, wykonuje się to metodą praktyczną, z prefabrykatów, czego przecież po wykończeniu nie będzie widać.
Odbudowana została również położona nieopodal protestancka Katedra Berlińska. Na wielu ważnych obiektach (szczególnie w rejonie "wyspy muzeów") ustawione są rusztowania, co nie sprzyja aktualnym turystom, lecz za to daje nadzieje na przyszłość.
Trasa naszej dalszej wędrówki przebiegała wzdłuż budynków Uniwersytetu Humboldtów, weszliśmy do obiektu (projektu Shinkla) będącego dziś pomnikiem ku czci ofiar wojny i tyranii, z jedną rzeźbą pośrodku i z owalnym otworem w dachu. Następnie doszliśmy do Bebelplatz, gdzie znajduje się Pomnik Spalonych Książek. W czasach nazizmu z okien uniwersytetu zrzucano tam zakazane książki przeznaczone do spalenia. Sam pomnik znajduje się pod ziemią i ma postać pustych regałów, które można oglądać przez szklaną taflę umieszczoną w płycie placu.
Po zwiedzeniu wspomnianego już muzeum Muru pojechaliśmy w stronę Bramy Brandenburskiej, oglądając po drodze z okiem autokaru budynek Bundestagu. Brama jest chyba najbardziej charakterystycznym zabytkiem Berlina. Mieliśmy pewne problemy techniczne, gdyż w pobliżu odbywała się manifestacja przeciwników rządu, mocno obstawiona przez policję. Brama robi wrażenie nie tylko licznymi zdobieniami lecz także długością (5 przejazdów).
Ponownie z autokaru oglądaliśmy także nietypowy Pomnik Holokaustu, mający postać dużej ilości prostopadłościanów o różnych rozmiarach, z wąskimi przejściami między nimi, ustawionych na dość dużej powierzchni (jak mały park).
Charakterystycznym elementem architektury Berlina są przysadziste kopuły, inaczej niż w Londynie gdzie rzucają się w oczy strzeliste, misterne wieżyczki.
Ostatnim tego dnia punktem programu było zwiedzanie Muzeum Techniki. Były tam parowozy i maszyny parowe, pokazane różne fazy produkcji przedmiotów użytkowych (w tym odlewanie), tekstylia, farmaceutyka i chemia, fotografia i film. Trochę mała ilość czasu nie wszystkim pozwoliła na dokładne obejrzenie ekspozycji statków morskich i powietrznych.
Następny dzień był poświęcony na zwiedzenie Poczdamu, który jest osobnym miastem, a w praktyce dzielnicą Berlina. Zaczęliśmy do pałacu Cecilienhof, położonego nad jeziorem, zbudowanego z początkiem XX wieku. Właściwie nazwa "pałac" jest nieco myląca; ma on wygląd dworku szlacheckiego i faktycznie był budowany w stylu angielskiego dworu wiejskiego. Również on jest obecnie w dużym stopniu pokryty rusztowaniami. Na uwagę zasługuje duża ilość kominów (podobno 55) oraz czerwona gwiazda kwiatowa przed frontem, na wzór tej, którą zrobili Rosjanie po wojnie. W zasadzie zwiedzaliśmy nie tyle pałac, co wystawę poświęcona konferencji pokojowej, która się tam odbyła po zakończeniu II wojny światowej. Ekspozycja obejmuje liczne fotografie, salę obrad i pokoje uczestników. Pałac posiada także piętro, ale dostępny jest tylko parter.
Kolejnym punktem naszego programu był pałac Sanssouci (sans souci - beztroska). Jest to długi, parterowy budynek w stylu rokoko, wykonany w połowie XVIII wieku na polecenie króla Prus Fryderyka II. Ten niski i nielubiący kobiet człowiek, nazywający siebie królem-filozofem, miłośnik literatury i sztuki a nawet twórcą, prowadził równocześnie gangsterską politykę podbojów, co dało mu z czasem przydomek "Wielki". Szczególnie źle przysłużył się Polsce, najpierw niszcząc jej gospodarkę, a potem inicjując rozbiory. W tych czasach Prusy obejmowały ok. 2/3 terytorium rdzennie niemieckiego oraz znaczne obszary na północnym zachodzie i północnym wschodzie Polski. Sam pałac w zamyśle miał być miejscem wytchnienia i filozoficznych dysput, choć później jego funkcje bardziej się rozrosły. Budowla jest bogato zdobiona zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz. Z południowego dziedzińca imponujące schody prowadzą w dół przez tarasy, do dużej fontanny. Na tarasach uprawiano winorośle. Krzewy pną się nawet po łańcuchach ogrodzenia, a w oszklonych wnękach w murze na pierwszym tarasie widać figowce. Od strony północnej na uwagę zasługują duże półokrągłe kolumnady. Tu też znajduje się wejście do muzeum. Wnętrza zwiedzaliśmy z pomocą audioprzewodników.
Wśród wielu sal znajduje się także biblioteka, będąca okrągłym pokojem z wbudowanymi w ściany regałami na książki. Podobno nie ma tam książek w języku niemieckim, gdyż Fryderyk preferował język francuski. Wedle życzenia króla miał on być pochowany obok pałacu wraz ze swymi przyjaciółmi. Wola ta została spełniona z dużym opóźnieniem (dopiero niedawno, po około 200 latach). Z południowo-wschodniego krańca pałacu znajduje się prosta (niezdobiona) płyta nagrobna oraz kilka podobnych płyt nagrobnych ulubionych psów monarchy.
Po zwiedzeniu pałacu udaliśmy się na pond dwukilometrowy spacer po parku o takiej samej nazwie, dochodząc do Nowego Pałacu. Został on zbudowany kilkanaście lat po wyżej wymienionym, jako wyraz potęgi Prus.
Od tyłu pałacu znajdują się dwa identyczne budynki (Communs) sprawiające wrażenie bardziej wykwintnych niż on sam, choć pełniły role gospodarczych. Cały kompleks jest zaliczany do stylu barokowego, choć na pierwszy rzut oka główny pałac i te dwa budynki wydają się do siebie zupełnie nie pasować architektonicznie.Gdy spojrzy się na mapę (chociaż nie zauważa się tego dobrze gdy się chodzi), widać że zwiedzany rejon otoczony jest jeziorami, co pewnie tłumaczy dlaczego sytuowano tam pałace.
Również Poczdam posiada swoją Bramę Brandenburską, choć bardziej przypomina ona łuk triumfalny; i nic dziwnego, bo na nim była wzorowana. Spacerem po wybiegającej z niej ulicy Brandenburger Strasse zakończyliśmy zwiedzanie Poczdamu, a tym samym całą wycieczkę.
Janusz Mirek
Powrót do Wydarzenia 2016