Pokaż mi swój język, a powiem ci, kim jesteś...

  Prócz licznych funkcji języka, takich jak informacyjna, ekspresywna czy impresywna, jest rzadko uświadamiana chyba przez użytkowników języka funkcja prezentacyjna. Mówi się co prawda, że liczy się pierwsze wrażenie, pierwsze sekundy, ale to nasza wypowiedź lub reakcja słowna na inną wypowiedź określa nas.

  Co to znaczy? Że może mówić o naszych emocjach, wykształceniu, macierzystym środowisku, temperamencie, wiedzy lub kompetencjach, a nawet o stosunku do języka! Mówiąc klasykiem, języka nas zdradza. Kiedy zaczynamy mówić, rozpoczynamy naszą autoprezentację. Skoro tak, dlaczego wśród najnowszych tendencji rozwojowych języka wciąż pojawia się we współczesnej polszczyźnie coraz większa wulgaryzacja języka, niestaranność językowa, chorobliwe wręcz dążenie do skrótu, nazywanego w językoznawstwie wdzięcznie ekonomią wypowiedzi? Zrzucanie winy na czasy, nowe technologie, nowe formy komunikacji nie wydaje się wystarczającym uzasadnieniem. Może należy przyznać rację refleksji naszej noblistki sprzed lat, że „Żyjemy coraz dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami.” (Wisława Szymborska, Nieczytanie).

  W polityce polaryzacja stanowisk (światopogląd, system wartości) generuje dialog (?) obcesowy, wrogi, przesycony słowami negatywnie wartościującymi przeciwnika. W sieci – fala hejtu. Rozdział z podręcznika mówiący o kulturze słowa stał się zupełnie zapomnianą nauką. Nawet stare i poczciwe feminatywy potrafią uaktywnić niedobre emocje wśród rodaków.

  Naturalnie, podglądanie współczesnego języka może być też zabawą: wystarczy wejść na blogi, albo wejść w relacje z młodzieżą na forach internetowych. Spanko, rzepiara, blogosfera, blogoburza, ocb (o co biega) potrafią rozbawić pomysłowością, nawet jeśli niektóre z wymienionych słów są kalkami językowymi z języka angielskiego.

  Cieszy, że współczesna polszczyzna reaguje na nowe trendy i językoznawcy postulują eliminację słów naruszających czyjąś godność (Murzyn, żydzić, cyganić). Tylko, co z tego wynika? Czy ograniczymy ilość anglicyzmów? Czy zamienimy lifting, shopping na polskie odpowiedniki, skoro słowo zakupy brzmi przyziemnie?

Błędy typu: cokolwiek by nie było (cokolwiek by było), w każdym bądź razie (w każdym razie), kontynuować dalej (kontynuować) nadal mają się dobrze… Polszczyzna przypomina coraz mocniej – by przywołać Incipit z tomiku Wacława Potockiego z XVII w. – Ogród, ale nie plewiony… Gdy tymczasem ogrodnicy językowi są na gwałt potrzebni!

JWP

 

Powrót do Wydarzenia 2024