Wrześniowa Albania - przedłużenie lata

Albania jest niewielkim, górzystym, ponad 10-krotnie (ludnościowo i powierzchniowo) mniejszym od Polski krajem, leżącym na półwyspie Bałkańskim, graniczącym od południa z Grecją. Od południowych zaś Włoch dzieli ją przez morze ok. 70 km. Podróż samochodem z Polski to ok. 1900 km.

Dzień 1 - Kruja

Początek wycieczki był pechowy, gdyż zepsuł się samolot. Wrócił on z Tirany, wysadził pasażerów, ale z powodu jakiejś drobnej usterki nie mógł już lecieć z nami. Znalezienie nowego trwało i wystartowaliśmy z 2,5 godzinnym opóźnieniem. Resztę nocy zajęło poszukiwanie naszego hotelu, co w warunkach albańskich okazało się trudne. Potem jeszcze biurokracja hotelowa i poszliśmy spać nad ranem. Na szczęście główny plan zwiedzania zaczynał się o godzinie 15, więc po śniadaniu zdążyliśmy zapoznać się z miastem, a w szczególności z pobliską plażą.
Nazywa się ono Durras i jest drugie co do wielkości w Albanii, z tym że hotel leży w Golem, jego odległej, południowej dzielnicy. Architektonicznie to ostatnie nie jest ciekawe, składa się z mniejszych i większych hoteli, jak i z bloków mieszkalnych. Jest też jednostka wojskowa. Za brzegiem morza i plażą biegnie promenada mająca postać raczej szerokiego chodnika. Plaża jest skoszarowana, z parasolami i płatna, choć na niektórych odcinkach można bezpłatnie rozłożyć własne stanowisko.

Po południu zaczynamy realizować program. Jedziemy na wschód (planowana 1 godzina), w kierunku gór. W dolnej części miasta Krui uliczki są wąskie a samochodów dużo, więc zaczynają się korki. Albańczycy jeżdżą niekoniecznie zgodnie z przepisami, ale z dużą empatią, ułatwiają sobie manewry, nie ma oznak agresji.
Za dolną Krują wjeżdżamy w góry, długą drogą podobną do naszych sowiogórskich. Na szczycie leży miasto Kruja (górna, o średniowiecznej historii) - rozłożone na zboczach gór. Pomiędzy nim a dolną częścią nie ma zabudowań, co samo w sobie jest ciekawe. Nietrudno się domyślić, że Kruja powstała właśnie u góry. Zaczynamy od zwiedzania "tureckiej uliczki", będącej w istocie targowiskiem. Są sklepy z ulicznymi wystawami na zewnątrz, a ich oferta to pamiątki, biżuteria i wyposażenie mieszkań. Brukowe kamienie są wyślizgane butami zwiedzających, wśród których znaczny odsetek stanowią Polacy. Właściciele sklepów znają język polski w zakresie handlowym.
Ze względu na swoje położenie miasto posiada wiele uliczek biegnących w dół i w górę, a nad całością góruje duże zbocze. Idziemy w górę, w kierunku fortecy, zajętej przez Skanderberga, największego bohatera narodowego Albanii, który w XV w. walczył z Turkami o jej niepodległość. Z dawnej twierdzy, zbudowanej w V lub VI w. zachowała się tylko część. Widzimy więc basztę ze schodami i punktem widokowym, który odwiedzamy; wieżę strażniczą, resztki murów obronnych z bramą i pozostałość minaretu. Ponadto jest tam muzeum umiejscowione w zrekonstruowanej w 1982 roku części zamku. Stamtąd idziemy do pobliskiej restauracji na planowany obiad, a w zasadzie - kolację. Najpierw podano sałatkę, potem kociołki z pieczoną baraniną i z ziemniakami, na koniec zaś mały deser. Następnie rozpoczął się występ zespołu albańskiej muzyki ludowej, z tańcami i śpiewami. Wróciliśmy już po ciemku.

 

Powrót do Wydarzenia 2025 II półrocze