Podlaskie multi-kulti

  Przez wieki krzyżowały się tu interesy i religie różnych kultur, narodów i państw, choćby - wymieniając chaotycznie i niekompletnie - Polaków, Litwinów, katolików, prawosławnych i muzułmanów, Polski, Rosji i Prus.

  Po prawie 9-godzinnej podróży dotarliśmy do stolicy regionu - Białegostoku. Pierwszym zwiedzanym obiektem było Muzeum Historyczne, gdzie przygotowano wystawę "Kamienica Mieszczańska". Na podstawie źródeł historycznych odtworzono wygląd pomieszczeń w takiej kamienicy z przełomu XIX i XX w. Sam budynek to niegdysiejszy secesyjny pałac przemysłowca Cytrona, pochodzący z roku 1923.
Ciąg pomieszczeń przypomina typowe wnętrza pałacowe. Nie należy się chyba dziwić, że bogate mieszczaństwo naśladowało arystokrację. Jest więc jadalnia, ze stołem zastawionym na 10 osób. Stoi tam też lustro kryształowe. Mamy salonik i buduar pani domu oraz gabinet pana, w którym wyróżnia się m.in. rzadko spotykana indeksowa maszyna do pisania. Nie ma ona klawiatury, a znaki wybiera się rysikiem.
Z innych ciekawych eksponatów można wymienić perfumy sprzed 100 lat (z wykopalisk), które nadal pachną, oraz przenośny barek - kuferek z pokrywą. W osobnej sali oglądamy makietę Białegostoku z XVIII w.

Z muzeum idziemy ulicami do późnobarokowego pałacu Branickich. Wnętrz pałacowych nie zwiedza się, mieści się tam obecnie Uniwersytet Medyczny. Przez wysoki budynek bramny wchodzi się na dziedziniec, a właściwie do ogrodów zamkowych, które poprzedzają główną bryłę pałacu. Ich najbardziej reprezentacyjna część znajduje się z drugiej jego strony. Ogrody urządzono na wzór Wersalu; są tam klomby i rzeźby.

Potem, przez park, kierujemy się w stronę centrum miasta. Zatrzymujemy się w miejscu, gdzie stała kiedyś synagoga, spalona przez hitlerowców wraz z zapędzonymi do niej Żydami. Postawiono tam ażurową, stalową kopułę.

Kierujemy się ku reprezentacyjnej ulicy Lipowej, mijając po drodze sobór św. Mikołaja, będący główną świątynią diecezji prawosławnej. Dochodzimy do rynku, który ma kształt poszerzonej ulicy (trójkąta). Mijamy ratusz z 1761 roku i zatrzymujemy się przy pomniku Ludwika Zamenhofa (tu w wieku chłopięcym), twórcy esperanto. Widzimy też Cekhauz, niski, barokowo-klasycystyczny budynek, pierwotnie przeznaczony na zbrojownię.

Wyłania się także wieża dużego kościoła, dokąd po chwili dochodzimy. W rzeczywistości są to dwa zrośnięte kościoły: starszy i mniejszy, w kolorze białym, oraz nowszy, znacznie większy, z czerwonej cegły, który formalnie miał być przybudówką. Starszy, kościół farny (= parafialny) pochodzi z XVII w.; nowszy, neogotycki, p.w. Wniebowzięcia NMP, z początku XX w. Wchodzimy do większego, w istocie olbrzymiego, takiego, co to można wjechać konno, ale pod względem zdobnictwa stosunkowo ubogiego.

Na koniec odwiedzamy bazylikę p.w. św. Rocha, znajdującą się po przeciwnej stronie osi rynku, w pewnym oddaleniu. Jest to kościół rzymskokatolicki ufundowany jako pomnik odzyskania niepodległości Polski, zbudowany w okresie międzywojennym, w stylu modernistycznym, stylizowany na gotyk, na planie ośmioboku. Znajduje się na wzgórzu, jego otoczenie jest więc też dobrym punktem widokowym, tym bardziej, że otacza go piesza estakada. Posiada strzelistą wieżę i attyki osłaniające dachy poszczególnych kondygnacji. Wnętrze ma kształt kolisty, z nawami i ołtarzami bocznymi. Środek dachu zdobi przezroczysta rozeta.