Wolfgang  Amadeusz  Mozart  „Czarodziejski flet"
 opera w wersji koncertowej    


Wykonawcy:

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Sudeckiej - Krzysztof Kusiel - Moroz – dyrygent

Soliści:

Karol Jabiry - Papageno

Izabela Fabrycka - Pamina

Paulina Herman - Papagena

Przemysław Młyński - Monostatos

Adam Walasek - Tamino

Mikołaj Brzeziński - Sarastro

Valeriia Boichenko - Królowa Nocy

Chór Kameralny -  Studenci Wydziału Wokalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie

Opieka artystyczna:

prof. dr hab. Robert Cieśla,  prof. UMFC dr hab. Jolanta  Janucik, dr Kim Ae Ran.

   27 stycznia 2023 r. wybraliśmy się do Filharmonii Sudeckiej na „Czarodziejski flet" W.A. Mozarta w wersji koncertowej.

  „Czarodziejski flet" opera w 2 aktach, śpiewogra (Singspiel) powstawał w okresie trudnym dla Europy i dla samego Mozarta. W 1789 roku wybuchła wielka rewolucja we Francji, gdzie królową była Maria Antonina, siostra Leopolda II Habsburga, Świętego Cesarza Rzymskiego oraz króla Węgier i Czech. Cesarz z jednej strony trzymał w szachu francuską emigrację, która nakłaniała go do zbrojnej interwencji w ojczyźnie, z drugiej zaś odpierał agresywną politykę Prus, sprzymierzonych z Turcją i Polską w wojnie tureckiej, prowadzonej przez Austrię u boku Rosji.
  Kryzys polityczny pociągnął za sobą impas w życiu kulturalnym Wiednia. Jednym z nielicznych teatrów działających w stolicy imperium był  Theater an der Wien, prowadzony przez zaprzyjaźnionego z Mozartem Emanuela Schikanedera. Autorem libretta był właśnie  Schikaneder, który starał się opracować libretto w taki sposób, by zadowolić niezbyt wyrobioną publiczność z wiedeńskich przedmieść. W związku z tym ukazał na scenie wiele niezwykłych wydarzeń, dzięki którym mógł popisać się sprawnością teatralnej maszynerii, zawierającej nawet latającą machinę. W tekście pisanym prostym językiem uwzględnił fantastyczną scenerię pomysłu Gayla i Messthalera, potwory, dzikie zwierzęta, barwne kostiumy, zaskakujące zwroty akcji i rubaszny dowcip. Nowe wyposażenie teatru okazało się niezwykle kosztowne: na elementy techniczne Schikaneder wydał ponad 5000 guldenów. Przygotowując spektakl  skrócił głębię sceny z pomocą prospektu, który ułatwiał szybką zmianę dekoracji. Poza tym, idąc za upodobaniami widzów, wprowadził wiele elementów egzotycznych. We wskazówkach reżyserskich Tamino jest opisany jako „japoński książę”, Pamina  zaś przebywa u Sarastra „w pełnej przepychu egipskiej komnacie”, a spotkanie kapłanów odbywa się w palmowym gaju.

  Podstawową inspiracją był zbiór baśni perskich „Dschinnistan" Christopha Martina Wielanda (3 tomy wydane w latach 1786 – 1789), a zwłaszcza jedna z nich Lulu oder die Zauberflöte. Aura dzieła ukształtowała się  również nie bez wpływu średniowiecznych romansów rycerskich Chretiena de Troyes.

  Premiera odbyła się 30 września 1791 roku, pod batutą Mozarta i spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem wiedeńskiej publiczności.  Wiele numerów bisowano na każdym przedstawieniu.Ta fantastyczna opowieść o wielkiej miłości, dojrzewaniu do uczuć i odpowiedzialności za drugiego człowieka kryje też w sobie nieco szersze odniesienia do zwycięstwa oświeconego absolutyzmu nad groźnym obskurantyzmem.  Czarodziejski flet  bywa często interpretowany jako przypowieść pełna głębokich humanistycznych wartości. Krytycy zwracają uwagę na wyraźne nawiązania do symboliki wolnomularskiej  podkreślając fakt, że Mozart i Schikaneder byli masonami i zasiadali w jednej loży Kompozytora wprowadził do niej znany austriacki mineralog i metalurg, wielki mistrz Ignaz von Born  na którym zapewne wzorowano postać Sarastra. W libretcie głoszono pochwałę braterstwa i zadeklarowano, zgodnie z hasłami rewolucji francuskiej , że pozycję człowieka w społeczeństwie powinny wyznaczać zasługi, a nie urodzenie. Również próby, przez które przechodzi Tamino, przypominały rytuał przyjmowania nowych członków loży. Ważna była także, jako symbol objawionej boskości, liczba 3, której masoni przypisywali szczególne znaczenie. Stąd wzięły się w operze trzy akordy blachy rozpoczynające uwerturę, odpowiadające trzem uderzeniom wymierzanym przez wielkiego mistrza podczas ceremonii pasowania na członka loży, a także Trzy Damy, Trzej Chłopcy, trzy bramy świątyni i trzy próby przekroczenia ich progu, trzy instrumenty (flet, dzwoneczki, fletnia Pana) oraz trzy pytania stawiane przez kapłanów Sarastra .
Ogromne powodzenie spektaklu oznaczało bardzo duże dochody dla autorów i wydawało się, że tonący w długach Mozart wydobędzie się wreszcie z opresji. Na sukcesie skorzystał jednak już tylko Schikaneder. Mozart zmarł 9 tygodni po premierze.
Opera do dziś cieszy się niezwykłą popularnością, inspiruje kompozytorów, prozaików i dramatopisarzy, stała się też przedmiotem kilku adaptacji filmowych, między innymi Ingmara Bergmana z 1974 i Kennetha Branagha z 2006 roku.
„Na pierwszy rzut oka akcja singspielu wydaje się dość chaotyczna. Musimy przyjąć, iż rządzi się ona innego rodzaju logiką, nie mającą nic wspólnego ze światem ludzi dorosłych i jego racjonalnością. Jesteśmy bowiem w krainie baśni – pisze Guy Wagner, autor książki Brat Mozart o wątkach masońskich w muzyce Wolfganga Amadeusza. Przez lata zadawano sobie pytanie, o co chodzi w tej erupcji pure nonsensu, jakim jest libretto Schikanedera. Jakkolwiek zagmatwane by się wydawało to pytanie -  jego wielką zaletą okazała się otwartość na przeróżne interpretacje.
Na przykład w ujęciu Barrie Kosky’ego jest to niezwykle logiczna, a przy tym przesiąknięta fantazją opowieść o lęku przed samotnością i o tym, że nikt nie powinien być sam. Kosky jest dyrektorem naczelnym i artystycznym Komische Oper w Berlinie.
Na czym polega magia tego szczególnego utworu? Na masońskiej symbolice zawartej w libretcie, czy może na szczególnie fantastycznej wizji odrealnionego świata, który znajduje się wszędzie i nigdzie? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.

  Prof. Ryszard Waksmund na wykładzie w dniu 02.02.2023r . pt „ Mity i baśnie jako tematy operowe" przedstawił nam fragmenty Czarodziejskiego fletu z Metropolitan Oper w Nowym Yorku. Mogliśmy usłyszeć arie w wykonaniu znanych artystów  ale i podziwiać stronę wizualną przedstawienia.
   W tym miejscu chcę przytoczyć recenzję z Warszawskiej Opery Kameralnej, Sama nie potrafiła bym tak pięknie opowiedzieć o tym spektaklu.

"Nowa inscenizacja Czarodziejskiego Fletu jest rozwinięciem tradycji teatralnej Warszawskiej Opery Kameralnej, jej twórczą kontynuacją przy jednoczesnym zastosowaniu nowych możliwości, jakie daje dzisiejsza technologia. Zauważyła to Dorota Szwarcman z tygodnika „Polityka”:
– Hucznie zapowiadane wydarzenie nie rozczarowało, przeciwnie – dosłownie oczarowało publiczność, która nagrodziła artystów i twórców długimi owacjami na stojąco. Zachwyt ten wzbudziło znakomite wykonanie oraz niesamowita spójność wizualna – pisała po premierze Anna  Krajkowska (niezalezna.pl). Autorzy strony wizualnej nie zdominowali spektaklu, a wydobyli z niego urok, magię i szyk. Duża w tym zasługa rewelacyjnego doboru kolorów. Dominujące na scenie różne odcienie granatu są pięknym, niezwykle dostojnym tłem. Dodają głębi pojawiającym się na nich fantastycznym grafikom, ale też nie przyćmiewają aktorów. Dużo tu motywów starożytnych i bajkowych. Nie sposób nie zwrócić uwagi na otwierające się i zamykające kocie oko. Ze scenografią doskonale wprost korespondują zachwycające kostiumy."

  Osobiście byłam na „Czarodziejskim flecie w Volksoper w Wiedniu. Było to dość dawno. Na pewno z 15 lat temu. Do dzisiaj pamiętam jednak moje refleksje po przedstawieniu. Czułam się jak małe dziecko, które zobaczyło coś fantastycznego. Scenografia była po prostu bajkowa. Miałam wrażenie, że przeniosłam się w inny chyba  nie ziemski świat. Stroje były niesamowite. Nigdy nie zapomnę stroju Królowej Nocy i Papagena. Z tego też względu nie umiałam sobie wyobrazić tej opery w wersji koncertowej. Filharmonia Sudecka nie dysponuje przecież takimi wizualnymi możliwościami. Przekonałam się jednak, że o wartości i niesłabnącym powodzeniu Czarodziejskiego fletu decyduje głównie jego urozmaicona warstwa muzyczna.

  Mozart używając całej gamy środków muzycznych, nakreślił całkowicie odrębny charakter każdej postaci. Papagenowi już w jego pierwszym wejściu przypisana jest wesoła, skoczna piosenka, do której przygrywa sobie na fletni Pana. Natomiast Tamino uchodzi za jedną z najsubtelniejszych partii tenorowych, porównywaną z równie finezyjnymi partiami w dorobku Bacha i Wagnera. Przeznaczone dla niego arie i duety mają charakter podniosły, a tym samym wyraźnie różny od popisów prostego Papagena Równie żartobliwy charakter ma także partia złego Monostatosa, podobnie jak Papagena wywodzącego się z  nizin społecznych. Szczególnie silne wydaje się skontrastowanie Sarastra, jednego z najniższych u Mozarta basów, i Królowej Nocy, śpiewającej jednym z najwyższych sopranów w całej literaturze operowej.
Muzyka, oprócz kontrastów, podkreśla także zgodność charakterów, jak w przypadku Paminy i Tamina oraz Papagena i Papageny. Wbrew pozorom dopasowanymi charakterami są także Pamina i Papageno, którzy podczas spotkania, nie będąc sobie przeznaczeni, sławią potęgę miłości w ogóle i szczere pragnienia tkwiące w człowieku niezależnie od jego statusu społecznego. Charakterystycznym motywem jest w operze dźwięk czarodziejskich dzwonków, które rozbrzmiewają zarówno w czasie zatrzymania pościgu Maura, jak i w dwóch kluczowych dla Papagena momentach aktu drugiego. Trzem Chłopcom, traktowanym jako bohater zbiorowy, towarzyszy muzyka uroczysta, typowa także dla wszystkich fragmentów chóralnych.

 Orkiestra Filharmonii Sudeckiej, soliści oraz Chór Kameralny Wydziału Wokalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie spełnili moim zdaniem moje i nasze oczekiwania. Z pewnością nie zapomnimy duetu Papagena i księżniczki Paminy, partii Sarastra śpiewającego głębokim basem, wyczynów wokalnych Królowej Nocy.  Finał obu aktów dzieła wprowadził nas w uroczysty nastrój. Można było poczuć ciarki na plecach patrząc na scenę i podziwiając kunszt muzyków, solistów i chóru. Z koncertu wyszliśmy usatysfakcjonowani.  Geniusz muzyczny Mozarta powoduje, że zarówno dawniej jak i dzisiaj publiczność wali na przedstawienia drzwiami i oknami.
Ja  jestem takim normalnym widzem, bez wykształcenia muzycznego. Mogę tylko  powiedzieć, że naładowałam swoje  baterie  bardzo pozytywnie i zapomniałam o swoich problemach. Czułam się tak, jak bym przeniosła się  do krainy baśni. Na koniec chciałabym przytoczyć opinie dwóch  kompozytorów dotyczących Czarodziejskiego fletu:
Antonio Salieri (kompozytor, nauczyciel najwybitniejszych wiedeńskich muzyków, w tym Beethovena) obejrzawszy jedno z pierwszych przedstawień, ocenił tę operę jako dzieło godne największych monarchów.
Richard Wagner  (niemiecki kompozytor, dyrygent i teoretyk muzyki romantyzmu) twierdził, że do czasu powstania tego dzieła niemiecka opera praktycznie nie istniała. Zachwycał się przy tym jego wieloznacznością i różnorodnością oraz magią, która przenika całą partyturę, od najprostszej piosenki po podniosły hymn.


Alicja Mikulska


Bibliografia

Dorota Kozińska - krytyk muzyczna i teatralna

Dorota Szwarcman – tygodnik POLITYKA

Kolekcja „ Wielkie Opery, biblioteka Gazety Wyborczej

Lech Koziński -  recenzent i publicysta muzyczny, w latach 1993–2013