Wycieczka do Chin 27.04.2019 - 06.05.2019
Lecieliśmy ku wschodowi. Słońca i świata. Nasz metalowy smok w swym pojemnym brzuchu miał po dwa fotele od strony okien i po cztery na środku. Po opuszczeniu terenów zurbanizowanych frunęliśmy długo nad niezamieszkałymi obszarami Rosji, potem nad Mongolią, aż po ponad 8 godzinach od Warszawy wylądowaliśmy w Beijingu, czyli w Pekinie. Różnica czasu wynosi 6 godzin, rzeczy dzieją się tam wcześniej niż u nas. Pomimo dużych kolejek udało nam się w miarę szybko załatwić lotniskowe formalności. Wszystko jest tam dobrze zorganizowane i działa sprawnie. Po bagaż trzeba było jechać pociągiem, co świadczy o rozmiarach lotniska. Opiekę zapewniał nam pilot polski, pełniący też rolę przewodnika, oraz pilot chiński.
Chiny modernizują się tak szybko, że sporo informacji z kilkuletnich książek staje się nieaktualne. W niniejszej relacji informacje typu encyklopedycznego ograniczamy do niezbędnego minimum i skupiamy się na obserwacjach.
Pekin liczy 20 mln mieszkańców i zajmuje obszar mniej więcej naszego województwa. Nie jest położony w centrum kraju lecz w jego północno - wschodniej części, niedaleko morza. Zachodnie Chiny, ze względu na góry i stepy, nie są gościnne dla człowieka. Cała rozwinięta cywilizacja skupia się we wschodniej połowie kraju. Chiny zajmują obszar zbliżony do Europy (geograficznej) i liczą ok. 1,4 mld mieszkańców, podczas gdy Europa - ponad 740 milionów.
Pierwsze wrażenia odbieraliśmy z okien autokaru. Widzimy szerokie arterie, oczywiście dwupasmowe, z trzema pasami ruchu w jednym kierunku; na nich nieprzerwany sznur samochodów w permanentnym korku. Panuje moda na samochody duże i drogie, nie spotyka się starszych niż 10-letnie. Jest ich w mieście ok. 5 milionów. Co ciekawe, do roku 1985 samochodów prywatnych nie było w ogóle. Rowerów nie widać, ale na mniejszych ulicach spotykamy ich trochę. Widać też skutery oraz małe trójkołowe samochody na bazie motocykla. Wszystko to porusza się po ścieżkach rowerowych, choć nie zawsze.
Przepisy drogowe (w tym światła czerwone -zielone) są traktowane jako sugestie. Jazda skuterem pod prąd nikogo nie wzrusza. Ale ruch odbywa się elastycznie i sprawnie, nie ma poważniejszych wypadków. Przypuszczalnie wynika to z tego, że kierowcy nie jeżdżą bardzo szybko i są uważni. Na ulicach w ogóle nie czuje się spalin. Wszystkie skuterki są wprawdzie obowiązkowo elektryczne, ale samochody używają paliw podobnych do naszych. Można stanąć obok autobusu z pracującym silnikiem i żadnych spalin się nie czuje.
Po uporaniu się z korkami dotarliśmy do pierwszego celu - parku olimpijskiego. Widzimy tam szeroki i długi prospekt, zdobiony roślinnością. Stadion wykonano na podobieństwo ptasiego gniazda, na co zużyto tyle stali, że wpłynęło to na jej światowe ceny. Rzeczywiście, jest on zbudowany ze stalowych pasków, jak z gałązek.
Ze stadionu pojechaliśmy do Pałacu Letniego. Jest to właściwie kompleks pałacowy, zresztą rozległy. Obecny jego kształt pochodzi z początków XX w., czasów cesarzowej Cixi. Całość leży nad malowniczym jeziorem.
Typowa struktura takiego kompleksu to kolejno po sobie następujące "dworki", porozdzielane ozdobnymi bramami , a właściwie budynkami bramnymi. Każdy zaś dworek składa się z głównego pawilonu - na wprost od bramy, będącego właściwym pałacem , oraz z dwóch pawilonów bocznych. Chińczycy budowali nisko, co różni ich pałace od europejskich. Pawilony są z reguły jednokondygnacyjne. Zgodnie z obecnym zwyczajem - do pałacu się nie wchodzi, lecz ogląda się wnętrze przez otwarte drzwi i okna. Pałace mają dość długie nazwy (pierwszy: Pałac Życzliwości i Długowieczności). Każdy obiekt jest pilnowany przez strażników. Pierwszy pałac mieści głównie cesarski tron. Ze względu na ogrodzenie obserwacja wnętrza jest trudna.
Łatwiejsze do oglądania są stojące przed nim rzeźby: smok, feniks, dwa stylizowane lwy, oraz mityczne zwierzę: qilin. Ten ostatni pojawiał się tylko wtedy gdy działo się dobrze.
Najbardziej unikatowe wydają się chińskie dachy, charakterystyczne dla wszystkich starych budynków, nie tylko pałacowych.
Oprócz wywiniętych rogów ciekawa jest też struktura samych połaci. Tworzą je ceramiczne rury podobne do węży strażackich. Biegną one z góry na dół i są albo przerzucone na drugą stronę dachu, albo kończą się na ozdobnej kalenicy. Przestrzenie między rurami są karbowane.
Do głównego pałacu idziemy biegnącym nad brzegiem, długim, odgrodzonym od wody chodnikiem, podziwiając przy okazji widoki na samo jezioro i na leżącą na nim wyspę, jak również na Most o Siedemnastu Przęsłach.
Następnie wchodzimy w 728-metrowy Długi Korytarz, bogato zdobiony malowidłami. Nazwa jest myląca, jest to bowiem zadaszony, arkadowy chodnik.
Dochodzi on do marmurowej łodzi o wielkości jednopiętrowego budynku, symbolu rozrzutności cesarzowej. Nieopodal wyrasta bogato zdobiony, kryty most. Stamtąd przeszliśmy do naszego autokaru i w ten sposób dotarliśmy do hotelu oraz na obiadokolację.