Następnego dnia, w sobotę, pojechaliśmy do odległego o kilka minut Sulejowa. Znajduje się tam zespól klasztorny, który przewodnik zaliczył do jednej z trzech (obok Tumu i Inowłodza) okolicznych architektonicznych perełek.
Historia kościoła klasztornego sięga 1232 roku i wiąże się z dość typową legendą o zgubieniu się księcia w kniei. Niezależnie od jej prawdziwości faktem jest że Kazimierz Sprawiedliwy sprowadził z Francji cystersów, nadał im ziemie oraz wioski i zobowiązał do postawienia klasztoru. Powstał kościół klasztorny, zbudowany w stylu romańskim (a właściwie na pograniczu romańskiego i gotyckiego) W związku z częstymi napadami Tatarów z czasem stał się budowlą obronną, otoczoną murem z basztami i z załogą rycerską. Dobudowywano też stopniowo pomieszczenia gospodarcze. W czasach współczesnych, po różnych historycznych perypetiach kościół klasztorny znalazł się na skraju upadku, zaczął zsuwać się ze skały na której był posadowiony i wymagał działań ratunkowych. Zakończyły się one sukcesem, dlatego też można go już zwiedzać. Właściwie elementy romańskie są już słabo widoczne, szczególnie wewnątrz. Kościół jest tam stosunkowo wysoki a wyposażenie jest barokowe a nawet rokokowe, szczególnie w części ołtarzowej. Nad ołtarzem znajduje się okno w postaci rozety. Druga, symetryczna rozeta znajduje się po przeciwnej stronie ale została zasłonięta przez zamontowane kilka wieków później organy i widoczna jest tylko z zewnątrz. Z klasztorem związany był znany kronikarz Wincenty Kadłubek, który był też biskupem krakowskim. W bocznej kaplicy znajduje się jego płyta nagrobna. Warto przypomnieć, że w swych kronikach Kadłubek fantazjował i korzystał z niepewnych źródeł, dlatego są one uważane za niewiarygodne.
Większość obiektów z otoczenia kościoła, w tym pałac opata i klasztor, znajduje się w ruinie. Na arsenale położono nowy dach i będzie on dalej restaurowany. Z klasztoru została ściana oraz przylegający do kościoła kapitularz. Murowane obwarowania (łukowy mur z przylegającymi doń budynkami) zostały całkowicie odbudowane i poddane sekularyzacji. Znajduje się tam hotel "Podklasztorze".

Potem pojechaliśmy do geoparku w Owadowie-Brzezinkach koło Sławna. W 2012 roku w tamtejszym kamieniołomie odkryto zespół skamieniałości ze schyłku  jury (ok. 148 mln lat temu). Jest tam niewielki pawilon, gdzie obejrzeliśmy film oraz plansze i gabloty dotyczące odkrytych stworzeń. W większości były to gatunki jeszcze nieznane. W tym okresie znajdowało się tam stosunkowo płytkie (kilka do kilkudziesięciu metrów, jak podaje plansza) morze, w związku z czym mamy pozostałości głównie zwierząt morskich. Są wiec amonity, przypominające "ośmiornice wciśnięte do spiralnej muszli" (płaskiej), o średnicy od kilku centymetrów do metra. Inne to skrzypłocze, przodkowie raków, osiągające  60 cm długości i masę do 4,5 kg .Ich zdolności adaptacyjne spowodowały, że niektóre gatunki żyją jeszcze dzisiaj. Z wielkich gadów morskich występowały ichtiozaury i żółwie, były też duże drapieżne ryby osiągające 2 m długości. Odkryto także zwierzęta lądowe, np. krokodylomorfy i latające gady- pterozaury jak również liczne owady (np. ważki). Domniemuje się więc,  że w pobliżu był stały ląd lub wyspy.
Z pawilonu prowadzi elegancka (może nazbyt) droga na wzgórze będące punktem widokowym na wyrobiska (i zakład wydobywczy). Oczywiście nie da się zobaczyć skamieniałości, można sobie tylko wyrobić ogólny pogląd na stanowisko. Widzimy tam poszczególne warstwy w postaci tarasów.

Kolejnym naszym punktem było Opoczno. Zwiedzanie rozpoczęło się do czasu wolnego, więc rozglądnęliśmy się po mieście. Sprawia ono wrażenie zatrzymanego w czasie i zaniedbanego. Z ciekawszych obiektów można wymienić dom Esterki (zbudowany jakoby przez Kazimierza Wielkiego, ale wyglądający dość  współcześnie), jak również barokowy kościół z tablicą upamiętniającą prezydenta Kaczyńskiego i pozostałe ofiary katastrofy smoleńskiej.
Esterka, według naszego przewodnika (z muzeum, o czym dalej) pochodziła z Opoczna.
Rynek jest skwerem z drzewami i pomnikiem Tadeusza Kościuszki pośrodku. Nieopodal znajduje się dawny, jednopiętrowy zamek (z XIV w.), w którym znajduje się  teraz (od 1976 roku) Muzeum Regionalne. Tam właśnie poszliśmy. Jest w nim kilka sal. W pierwszej przedstawiono historię  Opoczna, w drugiej czasy okupacji hitlerowskiej ze szczególnym uwypukleniem roli Hubala (o tym dużo mówił przewodnik). Opoczno zwykle kojarzy się z płytkami ceramicznymi i temu możemy się bliżej przyjrzeć w sali na piętrze. W II połowie XIX w. podwaliny pod ten przemysł uczynili Dziewulski i Lange. Początkowo płytki były wyrabiane ręcznie; widzimy w gablotach odnośne eksponaty. Na planszach opisano historię spółki i produkcji.
W następnych salach widzimy ekspozycję etnograficzną, m.in. regionalne stroje ludowe damskie, męskie i dziecięce. Spotykamy tu takie zapomniane już prawie nazwy jak półczepiec czy lejbik, chusteczka kawalerska (z haftowanymi napisami) i szereg innych. Widzimy też buty, które noszono jednak tylko od święta. Stroje na okres letni wydają się zbyt grube, krótki rękawek jest tylko dla dziecka. Dalej mamy rekonstrukcję chaty z licznymi urządzeniami domowymi a w kolejnej sali ekspozycję  różnorakich wycinanek. Zwracają uwagę tzw. pająki, przestrzenne kompozycje, często kuliste, wieszane u sufitu.

Potem pojechaliśmy do Radomia. Liczące dziś ponad 200 tys. mieszkańców miasto powstało ok. roku 1200 ale dopiero w drugiej połowie XIII w. stało się nim formalnie. W VIII/IX w. istniała tam osada. Zwiedzanie zaczęliśmy do gotyckiego, niewielkiego kościoła św. Wacława, odrestaurowanego w latach 80.  Przypuszczalnie w tym miejscu stał najstarszy w Radomiu, drewniany kościół. Następnie pojechaliśmy do rynku. Wygląda on mało reprezentacyjnie, przypomina opoczyński. Jest to prostokątny plac, utwardzony w części środkowej i trawiasty na obrzeżach, z  Pomnikiem Czynu Legionów pośrodku. Na obwodzie rośnie  trochę drzew. Na dłuższych pierzejach po jednej stronie znajduje się ratusz miejski z połowy XIX w., po drugiej zaś - muzeum im. Jacka Malczewskiego. Za południowo-wschodnim rogiem rynku znajdował się kiedyś zamek. Otoczenie jest obecnie zaniedbane. Zaraz za nim, nieco na wschód znajduje się kościół farny p.w. Jana Chrzciciela, gotycki, średniej wielkości, z 45-metrową wieżą. Architektura zewnętrzna jest urozmaicona ale wewnątrz jest surowy. Znajduje się tam tablica upamiętniająca chrzest radomianina Jacka Malczewskiego, w roku 1854.
Potem wchodzimy w ulicę Rwańską, która prowadzi ku lepszemu wyglądowi miasta. Po chwili dochodzimy do skrzyżowania a właściwie do trójkątnego rozjazdu, z widokiem na żółtawy barokowy kościół św. Trójcy. Przedłużenie Rwańskiej to ulica Żeromskiego, będąca faktycznie miejskim deptakiem, o wyglądzie takim  jak w innych miastach.
Spotykamy klasztor  bernardynów, wybudowany z początkiem XVI w. (fundowany w 1468, początkowo drewniany), z kościołem św. Katarzyny. Pomimo gotyckiej bryły kościół wewnątrz jest dość niski. Boczne kaplice sprawiają wrażenie kościoła wewnątrz kościoła.
Idąc deptakiem dalej, napotykamy brązowy pomnik Kaczyńskich,  Marii i Lecha, z napisem "Dla Ciebie Polsko" i z tablicą ofiar katastrofy smoleńskiej.
Potem dochodzimy do miejsca gdzie deptak staje się faktycznym, kulturalnym centrum miasta. Odbywała się tam akurat impreza muzyczna ale już  się kończyła i ludzie się rozchodzili.
W tym miejscu znajduje się także kościół garnizonowy, wybudowany przez Rosjan (1902 r.) jako cerkiew. Z ulicy przesłaniają go drzewa, da się jednak obejść dookoła, po Placu Konstytucji, na którym leży. Jest to duża bryła w stylu neoklasycystycznym. Od frontu widoczne są kolumny i tympanon. Przypomina nawet cerkwie petersburskie.. Po przejściu przez park wyłoniła się jeszcze monumentalna katedra z 72-metrowymi wieżami ale jej już nie zwiedzaliśmy z powodu późnej pory. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że  mieście jest 37 parafii.

_______________________