Wycieczka do Tarnowskich Gór
Około 1490 roku chłop Rybka "odkrył pierwszą bryłę kruszcu" (jak podaje plansza w muzeum) zawierającą srebro i dzięki temu mała wieś na terenie obecnych Tarnowskich Gór zaczęła się szybko rozwijać. Powstała osada górnicza, kopalnie i szyby wydobywcze. Pod koniec XVIII w. odkryto kolejne złoża i założono kopalnię Fryderyk. Rudy zawierają głównie ołów, a przy zawartość srebra 1% uważano je za srebronośne. W celu pozyskania srebra,utleniano cały ołów a po oddzieleniu srebra, tlenek ołowiu redukowano znów do metalu.
W ramach zwiedzania Zabytkowej Kopalni Srebra (jak brzmi jej oficjalna nazwa) obejrzeliśmy film o historii górniczej oraz zdalnie sterowaną mapę Tarnowskich Gór z zarysem szybów, jak również - eksponaty związane z wydobyciem rudy. Jedno urządzenie miało ciekawą nazwę: pater noster, dlatego że modlitwa ta wyznaczała czas cyklu wyciągania urobku. Następnie zjechaliśmy windą do kopalni, na poziom -40,5 m, gdzie zaczyna się Szyb Anioł. Szliśmy dość długo wykutym w skale i nie obudowanym, stosunkowo niskim chodnikiem. Spotykaliśmy jeszcze niższe komory poszukiwawcze, była też komora zawałowa z blokami skalnymi, które się oderwały. Przy figurce św. Barbary wysłuchaliśmy nagranej zwyczajowej modlitwy górników. Chodnik powrotny też był niski, nieraz zawadzaliśmy kaskami o strop.
Potem stał się wyższy. Szliśmy koło źródła, z którego pobierano nawet wodę do sieci miejskiej. W kopalni jest jej zresztą sporo. Kolejny szyb o nazwie Szczęść Boże jest zalany, płynie nim rzeka. Potem doszliśmy do parkujących łodzi, którymi przepłynęliśmy 270 m do szybu Żmija. Były one dobrze dopasowane do szerokości kanału, droga była prosta a głębokość 1 m, więc nie była to przeprawa ryzykowna. Potem jeszcze trochę wędrówki chodnikiem i wróciliśmy windą na powierzchnię. Całą trasa liczy 1740 m, temperatura wewnątrz wynosi +10°C.
Z początkiem XX wieku złoża zaczęły się wyczerpywać i w roku 1918 zaprzestano wydobycia. W latach 30 powstała koncepcja muzeum, zrealizowana dopiero po wojnie.
Następnym punktem wycieczki było zwiedzanie pałacu w Tarnowicach Starych (obecnie dzielnica Tarnowskich Gór).
Jest to obiekt pierwotnie pochodzący z okresu renesansu, który popadł w ruinę i został odbudowany przez Krystynę i Rajnera Smolorzów (przedsięwzięcie prywatne). Bryła pałacu ma coś z romańskiej i coś z barokowej, ale zdobiony jest głównie portal, zaś pokrycie dachu jest współczesne. Jest to stosunkowo niska budowla o grubych murach, z wewnętrznym dziedzińcem otoczonym krużgankami (które jednakowoż są masywne). W sumie można mówić o stylu utylitarno-pałacowym XXI, gdyby posłużyć się neologizmem. Albo o stylu eklektycznym. Pałac został nie tylko odbudowany ale także od podstaw wyposażony. Są tam różne rodzaje ozdobnych mebli, w tymi inkrustowane. Jest przestronnie, nie ma natłoku sprzętów. Są m.in. barokowe szafy, w tym skrzyniowe, jest szafa gotycka. A nawet kilka zbroi. Bibliotekę z dawnymi księgami można było zobaczyć tylko przez szybę. Przeszliśmy też przez salę zwaną balową, z wyglądu - konferencyjną oraz przez salę myśliwską. Pałac ma dwie zwykłe kondygnacje i trzecią na poddaszu. Tam znajduje się duża ilość drobniejszych eksponatów takich jak zwieńczenia i różne ozdoby meblowe, klamki, klucze, zamki i przeróżne narzędzia. Potem oglądamy makietę całego kompleksu pałacowego, sporą makietę kolejki oraz wystawę pszczelarstwa. Pałac oferuje usługi hotelowe, organizację imprez okolicznościowych, konferencji, warsztatów itp. Zapewne są to główne źródła jego dochodów.
Po wyjściu stamtąd wróciliśmy do miasta, gdzie doszliśmy na rynek i po przerwie zwiedziliśmy go. Miasto liczy ok. 70 tys mieszkańców lecz nie ma charakteru wielkomiejskiego i nie wygląda imponująco. Na rynku wyróżnia się renesansowy ratusz z przyciemnionej cegły, będący częścią pierzei oraz kamienica nr 1, w którym mieści się obecnie restauracja i muzeum. Pospacerowaliśmy uliczkami, oglądając kilka zabytkowych budynków, po czym pojechaliśmy do Świerklańca, aby zobaczyć tamtejszy Pałac Kawalera. Został on zbudowany z początkiem XX w. w stylu neobarokowym i był częścią istniejącego niegdyś większego zespołu pałacowego. Jest położony w sporym parku i ma kształt zbliżony do sześcianu. Ściany, z dominującym kolorem czerwonawym (przez co z daleka wygląda surowo i monotonnie), mają sporo zdobień geometrycznych, a płaski dach otacza balustrada z rzeźbami. Portyk wejściowy z łukami po trzech stronach jest przykryty balkonem z balustradą. Po wejściu widać okrągły hol oraz szerokie, ozdobne, rozgałęziające się na dwie strony schody, w górze zaś owalne, zdobione przeszklenie dachu. Taka architektura sprawia wrażenie że nic więcej tam nie ma, ale na górze jest kilka sal. Obecnie obiekt służy celom hotelowym, imprezom itp.
Pałac został zbudowany jako rezydencja rodu Donnersmarcków. Byli oni bankierami, którzy pożyczali pieniądze m.inn. władcom. Ci, nie będąc w stanie oddać, nadawali im ziemie. Równocześnie ród dążył do nobilitacji, dołączenia do arystokracji, co po wielu staraniach udało się osiągnąć (tytuł grafa czyli księcia). Takie dane przedstawiła nam przewodniczka, aczkolwiek według Wikipedii ród ma dość dawne korzenie (nawet XV w.) i posiadał własny herb, więc zapewne nie wywodził się z mieszczaństwa.
Nasza wizyta w tym pałacu była ostatnim punktem wycieczki.
Janusz Mirek
Powrót do Wydarzenia 2019