Przełęcz Walimska - Wielka Sowa - Rościszów
Środa 10 października 2018 r. jest datą kończącą realizację projektów w zakresie spacerów po ziemi dzierżoniowskiej. Aż trudno uwierzyć, że jest to mały jubileusz, bo 5- letni. Dla przypomnienia jakie to były projekty w minionych latach:
- 2014r. - „ Za rogatkami miasta”
- 2015r. - „Spacerkiem po powiecie dzierżoniowskim”
- 2016 r. - „Spacery szlakiem rezydencji powiatu dzierżoniowskiego i nie tylko”
- 2017 r. - „Spacery po powiecie dzierżoniowskim”
- 2018 r. - „Spacery po zdrowie i wiedzę ”
Wynajętym autokarem dojechaliśmy na Przełęcz Walimską, skąd wyruszyliśmy niebieskim szlakiem na szczyt Wielkiej Sowy. Po drodze kilka przystanków było okazją do podziwiania widoków i wysłuchania opowieści przewodnika o historii Gór Sowich. Już na przełęczy Walimskiej wśród zarośli widać było resztki ruin po gospodzie „Siedmiu elektorów”- jeszcze do zakończenia wojny bardzo prężnie działała, dodatkowo pełniła rolę schroniska.
Jedynie z opowiadań i przekazów wiadomo, że na wszystkich przełęczach (Walimskiej, Jugowskiej i Woliborskiej) funkcjonowała taka infrastruktura wynikająca z tzw. „ruchu potokowego” turystów. Między gospodami było dwie czy dwie i pół godzinnej marszruty piechura. Idea była prosta w realizacji: turysta miał mieć łatwy dostęp do jadła i napitku wszelkiego asortymentu a także do noclegu. Sieć szlaków turystycznych była gęsta i urozmaicona pod względem trudności w ich pokonywaniu. Niektóre szlaki działają do chwili obecnej. Trudno było sobie wyobrazić patrząc na krajobrazy, że w tym konkretnym terenie istniały tętniące życiem bogate wioski, że wokół były ogromne pastwiska i łąki pod wypas krów. Przykładem może być wspomnienie po wsi Kazbach - z której pozostały 2 domy i nieistniejący cmentarz czytelny jedynie po układzie rosnących wiązów. W latach 80. XX w. na te zielone użytki górale z Podhala przywozili swoje owce na wypas. Wynikało to z tego, że ich rodzime hale objęto ochroną, co uniemożliwiało wyprowadzenia redyków. Konfrontując obrazy na żywo z wizualizacją po opowieściach nasuwa się pytanie „skąd takie rozbieżności w odbiorze ?”.
Odpowiedź jest prosta ale i tragiczna w treści. Dolny Śląsk po wyzwoleniu nawiedzały rozmaite bandy szabrowników, które ograbiały schroniska z całego wyposażenia często kończąc podpaleniem. Z map turystycznych zginęły piękne obiekty dające schronienie, radość i rozwój okolicznej ludności, a nam dzisiaj pozostała po nich nostalgia.
W pobliżu Wielkiej Sowy napotkaliśmy ruiny po schronisku narciarskim. Tu do czasów II wojny funkcjonował garnizon górskiej piechoty jako baza militarna. Ale pod koniec działań wojennych Niemcy sami ją podpalili. Dawniej dookoła były wyłącznie łąki służące zimą narciarzom do zjazdów (dzisiaj zarasta las).
Mówiąc o Sowich Górach Pani Grażyna Biernat bardzo ciekawie opowiadała o drzewostanie, o żyjących tu zwierzętach, o genezie nazwy „Wielka Sowa”, o skałach, i ludziach tu żyjących.
Po dwóch godzinach spaceru dotarliśmy na szczyt. W pierwszej chwili zajęliśmy się rozpalaniem ogniska, pieczeniem kiełbasek, w kiosku obok wieży można było kupić kawę. Posileni weszliśmy na wieżę, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia, po czym udaliśmy się w drogę powrotną do domu. Szlakiem poprzez Stara Jodłę do Lasocina - Rościszowa. Niestety był to ostatni spacer w ramach projektu, podczas którego podziwialiśmy paletę barw jesieni, korzystali z promieni słońca. Pozostaną nam zdjęcia, które można będzie na nowo oglądać i wspominać w czasie zimowych długich wieczorów. Liczymy, że w 2019 roku będziemy mogli ponownie wędrować i poznawać nasze okolice w innej, nowej odsłonie.
Krystyna Nowak
Powrót do Wydarzenia 2018 II półrocze