Wycieczka do Krasiejowa
Ach, te dinozaury! Odkryte w połowie XIX w. (choć wzmianki były i wcześniej), imponowały szczególnie swoją wielkością. Gdzieś od przełomu ostatnich wieków zainteresowanie przeszło w prawdziwą modę. Obecnie w wielu miejscach są mniejsze czy większe wystawy lub parki dinozaurów, jest to też temat filmów, albumów i książek. Jura Park w Krasiejowie, który zwiedziliśmy, uważany jest za największy w Europie. Powstał z początkiem obecnego wieku, w miejscu prowadzonych wykopalisk, zresztą nadal aktywnych. Miejscowość leży 25 km na wschód od Opola, w pobliżu Ozimka, ok. 140 km od Dzierżoniowa.
Dinozaury wyewoluowały z ich przodków około 230 milionów lat temu (środkowy lub późny trias) i dominowały aż do zagłady, mającej miejsce ok. 65 mln. lat temu. Tak więc nic dziwnego, że rozwinęła się olbrzymia ilość ich gatunków. Systematyka biologiczna jest nader skomplikowana i nie będziemy sobie nią zawracać głowy, pamiętajmy jednak o wielkiej różnorodności wyglądów, rozmiarów i funkcjonowania. Dla porównania warto dodać, ze ewolucja człowieka od stadium australopiteka (małpoluda) zajęła zaledwie 5 mln lat.
Zwiedzany kompleks składa się z kilku osobnych oddziałów. Pierwszy, o nazwie "Tunel czasu", pokazując przekrojowo dzieje wszechświata i Ziemi, tworzy tło do głównej problematyki. Wsiedliśmy do wagoników kolejki (spalinowej, co było czuć; może w przyszłości firma dorobi się elektrycznej), która wjechała w trzystumetrowy tunel i przesuwała się przed kolejnymi ekranami, na których, w okularach 3D na nosie, obserwowaliśmy rozwój wszechświata, powstanie Ziemi i zwierząt, ich ewolucje i wymierania.
Po opuszczeniu kolejki ruszyliśmy we właściwą trasę (ścieżka edukacyjna pod gołym niebem), na której były rozmieszczone naturalnej wielkości modele zwierząt, wraz z opisami, w kolejności - na szczęście - chronologicznej. Wchodzących wita para dimetrodonów, z wachlarzami na grzbietach. To jeszcze nie dinozaury, lecz gady, tyle że do dinozaurów podobne i laik łatwo może je z nimi pomylić.
Następnie przechodzimy pod bramami z napisem "wczesny trias", a następnie "środkowy trias". Tu również spotykamy poprzednika dinozaurów, gada ssakokształtnego - cynognata. Kolejny, 6-metrowy tanystrof kształtem ciała, w tym długą szyją przypomina dinozaura, choć też nim nie jest. Podobnie natozaur. Pierwsze prawdziwe dinozaury spotykamy dopiero w czasie późnego triasu. Szczególne miejsce zajmuje tu odkryty w Krasiejowie silezaur: Silesaurus opolensis Dzik. Trwały jednakowoż dyskusje czy na pewno jest to już dinozaur. Zwróćmy uwagę na sposób tworzenia nazw: człon "siles" od łacińskiej nazwy Śląska, "opolensis" (nazwa gatunku) od Opola, Dzik to nazwisko profesora - odkrywcy.
Po odwiedzeniu mieszkańców późnego triasu weszliśmy do pawilonu paleontologicznego, w którym znajdowało się niezbyt duże poletko ze znaleziskami, częściowo odkryte, a częściowo umieszczone pod szklaną podłogą. Interpretacja tego co tam widać, wymagałaby jednak dłuższej i głębszej zadumy.
Za pawilonem zaczyna się obszar typowych dinozaurów, na razie z okresu jury. Zwierzęta są rozmieszczone na dużym obszarze, bez tłoku. Mamy tu już duże i ciężkie okazy, choć nie brakuje także małych, np. skutellozaur (1,3 m, 3-10 kg) i lesotozaur. Spotykamy też stegozaura, uważanego za najgłupszego z dinozaurów. Jest za to dobrze opancerzony, a jako roślinożerca nie musiał się za bardzo wysilać by się wyżywić, więc duży mózg nie był mu potrzebny. Nieopodal stoją olbrzymy (jednak poprzedzielane mniejszymi gatunkami, w tym drapieżnymi), roślinożerne czworonogi: amficellias z rodziny diplodoków (średnio 50 m i 150 ton), brachiozaur (22–27 m, 28-80 ton) i jeszcze jeden nieco mniejszy diplodok z kolcami na grzbiecie. Jest tam też drapieżny allozaur.
Kolejna epoka to wczesna kreda, okres też typowy dla dinozaurów. Spotykamy tu m.in. latającego gada cearadaktyla (rozpiętość skrzydeł ok. 5 m), oraz drapieżnego eotyrana i utahraptora. Z kolei w późnej kredzie mamy najgroźniejszego pośród dinozaurów, tyranozaura (13 m, 7 ton). Mięsożerne dinozaury są mniejsze i lżejsze od roślinożernych, są też dwunożne, a druga para kończyn jest zredukowana. Tyranozaur był największym spośród nich. Na jego ataki był narażony roślinożerny triceratops, o ciekawej budowie. Miał jeden mały róg i dwa duże oraz kostny kołnierz z tyłu głowy, co pewnie zapewniało mu jakąś ochronę. Jeszcze lepiej chroniony był opancerzony, kolczasty, 6-tonowy, roślinożerny ankylozaur i inne dinozaury pancerne. Ciekawym okazem w omawianej epoce, jest też ptakopodobny, wszystkożerny galimim, jak również mały, sprytny drapieżnik welociraptor. I jeszcze do kompletu warto wspomnieć o 100-kilogramowym, mięsożernym łatającym gadzie kecalkoatlu.
Po zejściu ze ścieżki edukacyjnej skierowaliśmy się do oceanarium, gdzie w okularach 3D przechodziliśmy przed kolejnymi ekranami, na których prezentowały się olbrzymie prehistoryczne stworzenia morskie - ryby i gady pływające, niestety nie opisane. Na koniec doświadczyliśmy efektów specjalnych - ryba rozbiła pyskiem szybę, nasza platforma się zatrzęsła, a po chwili ze szczeliny w szkle trysnęła woda. Najlepsze było jednak jeszcze przed nami, bo oto weszliśmy do kina 5D, gdzie mieliśmy ostrą jazdę z trzymanką. Nasza kolejka musiała być bardzo pancerna, gdyż rozbijała różne przeszkody, ale też często szlabany lub wrota w ostatniej chwili się przed nami otwierały; jechaliśmy przez zapuszczone tereny przemysłowe, przez góry, mosty, jaskinie i inne miejsca gdzie diabeł mówi dobranoc, nieraz nawet chwilowo bez torowiska. Wszystkie wstrząsy oczywiście odczuwaliśmy na fotelach. Nie można powiedzieć, ze abstrahowaliśmy od dinozaurów; tu i ówdzie pojawiało się jakieś cielsko, które jednak szczęśliwie omijaliśmy i krew się nie polała.
Po tych wrażeniach skierowaliśmy nasze kroki do "Parku nauki i ewolucji człowieka". Tam otrzymaliśmy hełmofony (z jednorazowymi czepkami ochronnymi) potrzebne do oglądania filmów i ekspozycji. Stworzono tam otoczkę może trochę mającą cechy przerostu formy nad treścią, niemniej sama wystawa była ciekawa. Przechodziliśmy przed kolejnymi witrynami, mieszczącymi naszych naturalnej wielkości przodków w ich typowym otoczeniu. Były to australopiteki (5 mln lat temu), długo panujący homo erectus i wreszcie homo heidelbergensis, który graniczył z homo sapiens. Komentarze włączały się w hełmofonach przy podejściu do witryny. Trzeba dodać, że ewolucja jest procesem idealnie płynnym i ciągłym, a przejście od gatunku do gatunku nie jest ostre lecz stopniowe, jest to narastanie cech. Wykopaliska są w praktyce tylko dość rzadkim i przypadkowym próbkowaniem, a wnioskowanie o przebiegu ewolucji na podstawie tak szczątkowych danych jest trudnym i obarczonym ryzykiem błędu zadaniem. Dlatego co pewien czas, w miarę nowych odkryć, wiedza ta jest aktualizowana.
Było też stanowisko poświęcone neandertalczykowi, były rysunki z jaskiń; ekspozycja potem doszła do epoki żelaza. Na wystawie w kolejnym pomieszczeniu znajdowały się czaszki naszych przodków i zwierząt, w mniejszym lub większym stopniu rekonstruowane; także różne figurki kultowe i inne przedmioty, replika słynnego Otziego (3300 lat p.n.e) oraz grób z okresu kultury mierzanowickiej (Polska, średnio 2000 lat p.n.e.). Wystawa tradycyjnie kończy się sklepem z pamiątkami.