Dzień 7 (29.09.2024) 

    Ostatniego dnia zwiedzania jedziemy do niedalekiego (Ok. 50 km na południowy zachód) PortoTo, drugie co do wielkości miasto (1,7 mln) i stolica regionu północnego, leży oczywiście na wzgórzach (jako że o tereny płaskie na naszej trasie trudno). Właściwie to przyjeżdżamy do graniczącej z nim miejscowości Vila Nova de Gaia, zaś właściwe Porto zaczyna się za mostem Ludwika I (nad rzeką Douro), na który za chwilę wejdziemy. Tymczasem oglądamy panoramę, domy Porto za rzeką, leżące na wzgórzu.
Most jest żelazny, dwupoziomowy i długi. Jedzie przez niego jakby tramwaj, ale okazuje się, że to jednak metro, które wyłoniło się na powierzchnię. Przechodzimy go. Zachodzimy obok mało znaczącej katedry z XII w., którą oglądamy z zewnątrz. Jest tam też biały pałac biskupi. Następnie idziemy na dworzec kolejowy, który powstał w miejscu skasowanego w końcu XVIII w. zakonu. Pozostały tam obrazy mozaikowe z niebieskich płytek, jakie widzieliśmy już wcześniej.
Idziemy dalej i wchodzimy do Palacio da Bolsa, budynku giełdy, z przełomu XIX i XX w.
Wchodzimy po dwuskrzydłowych schodach i oglądamy kolejne sale. W praktyce można się tu poczuć rzeczywiście jak w pałacu, choć mają one też swoją specyfikę. Jest więc sala trybunału handlowego, prezydentów Towarzystwa Handlowego, elekcyjna i inne. We wszystkich salach spotykamy liczne zdobienia i obrazy. Największe wrażenie robi sala balowa. Wszystko tam jest misternie zdobione, z akcentami złotymi- ściany, filary, gzymsy.
Wychodzimy i idziemy do kościoła św. Franciszka, z XIV-XV w. Nie wolno tam robić zdjęć. Wnętrze charakteryzuje się bardzo bogatymi zdobieniami.
Schodzimy w dół ku rzece i idziemy nabrzeżem w kierunku znanego nam mostu. Tym razem pokonujemy go dolnym poziomem, wracamy znów nabrzeżem, po czym korzystamy z przerwy.
Następnie wchodzimy na statek, aby odbyć rejs po rzece. Płyniemy pod prąd, obserwując kolejne mosty i nabrzeże, po czym zawracamy i kierujemy się ku ujściu rzeki do oceanu. Nie dopływamy do samego ujścia, choć niedaleko od niego, po czym zawracamy do przystani. Jak można się domyślić, rejs łodzią po rzece jest interesujący ze względu na zróżnicowane krajobrazy.
    Kolejnym i zarazem ostatnim punktem programu była degustacja wina Porto w firmie Calem. Najpierw obejrzeliśmy prezentację dotyczącą technologii produkcji tego wina oraz jego rodzajów. Ogólnie są to wina słodkie, nawet te, które są nazywane wytrawnymi. Są mocne, ponad 19%, białe i czerwone. Poziom słodkości zależy od momentu, w którym fermentacja zostanie przerwana przez dodatek wysokoprocentowego alkoholu. Po prezentacji nastąpiła degustacja. Dostaliśmy po próbce białego i czerwonego. Trzeba przyznać, że ich jakość jest nieporównywalna (na plus) z typowymi winami sklepowymi, które zwykle nie mają żadnego bukietu zapachowego i smakowego. Raczej więc nie ulegliśmy pustemu marketingowi, kupując je.
Wróciliśmy do hotelu, gdzie spędziliśmy krótką noc - lot był nad ranem.
Tym razem nie było opóźnień, co nie znaczy, że nie było żadnych problemów. Kilka walizek zostało uszkodzonych, miały popękane rogi. Prakseologiczny morał z tego jest taki, że do samolotu lepsze są walizki tekstylne niż tworzywowe.
Drobne incydenty nie zmąciły jednak naszych pozytywnych wrażeń. Zobaczyliśmy dość mało znany kraj i wiemy już, że jest tam co zwiedzać.

Janusz Mirek

 

Powrót do Wydarzenia 2024